Czy skóra naturalna może być eko?

Czy skóra naturalna może być eko?

Jaka jest różnica pomiędzy skórą naturalną a eko skórą? Ta pierwsza to często tzw. „by product”, czyli odpad innych gałęzi przemysłu, ta druga jest zazwyczaj wykonana z plastiku, najczęściej poliuretanu, PVC lub poliestru, czyli nie biodegradowalnych materiałów będących pochodną ropy naftowej. Eko skóra to marketingowa ściema, nie ma nic wspólnego z ekologią. Wyjątkiem są niektóre tworzywa wegańskie pochodzenia roślinnego uzyskane ze zrównoważonej produkcji. Skóra naturalna też może zasłużyć sobie na miano wytrzymałego materiału przyjaznego ekologii, jeśli ma transparentny łańcuch dostaw i pochodzi z certyfikowanej garbarni.

Pracuję ze skórą od ponad 15 lat. Znam temat od podszewki, odwiedzałam garbarnie w Polsce i we Włoszech, wiem na czym polega proces garbowania skóry, jeździłam na targi skór do Bolonii, Mediolanu i Hong Kongu i w swojej karierze spotkałam się z każdym gatunkiem skóry. Z zasady nigdy nie zaopatrywałam się w skóry egzotyczne, bo traktuję je jak futra, czyli zwierzęta hodowane na skóry dla ludzkiej próżności. Słyszałam, że kajmany hodowane są w koszmarnych warunkach. Nota bene jestem przeciwna futrom i uważam je za szczyt obciachu. Mam za to słabość do węży, co nie znaczy, że zaproponowałabym moim klientkom torby z pytona. Kupuję skóry z rysunkiem wężowym robionym poprzez nałożenie na surową skórę folii ze wzorem lub wytłaczanych tzw. stampą i z wyciętymi laserem łuskami. W produkcji takich rarytasów przodują Włosi. Są to zazwyczaj skóry bydlęce, które są odpadem przemysłu mięsnego i póki cały świat nie przejdzie na wegetarianizm, skóry są i będą tzw. „by-product”. Parokrotnie zetknęłam się z błamami zwierząt pod ochroną, typu skóra zebry, czy foki i mimo zapewnień sprzedawcy o certyfikatach legalności takiego produktu i naturalnej śmierci zwierzęcia, trąci mi to kłusownictwem.

Od początku zakochałam się w naturalnej skórze i jej właściwościach i nie znalazłam dotychczas niczego, co by mi ją zastąpiło. Skóra jest bardzo wytrzymała, dlatego jest tyle torebek vintage w obiegu. Niektóre są po prostu nie do zdarcia, a te zdarte się reperuje, odświeża i dostają drugie życie. Jest też bardzo przyjemna i ciepła w dotyku. Plastik jest zimny, tak można między innymi sprawdzić dotykowo, czy mamy do czynienia z prawdziwą skórą. Im więcej chemii użytej do wyprawy skóry, tym zimniejsza w dotyku. Skóra jest elegancka, materiały skóro-podobne nie dorównują skórze wyglądem. Wyprawa roślinna skóry jest bardziej ekologiczna niż wyprawa chromowa. Skóry o wyprawie roślinnej patynują się i starzeją szlachetnie. Mają jedną wadę, występują w ograniczonej palecie kolorystycznej i są dość zgrzebne i ciężkie. Rzadko nadają się na eleganckie torby o nowoczesnym designie. Pasują do minimalistycznych brandów o okrojonej palecie kolorystycznej. Wytyczne EU zabraniają użycia niektórych substancji do garbowania skór, takich jak rakotwórczego chromu VI. Nie łudzę się, że wyprawa skór jest ekologiczna, ale może być efektem zrównoważonej produkcji, w której nadzoruje się łańcuch dostaw, pochodzenie surowca, efektywne zużycie chemikaliów, wody i prądu. Dlatego kupowanie skór w renomowanych garbarniach europejskich o wysokich standardach produkcji jest tak istotne. Dla porównania azjatycka skóra jest papierowa lub plastikowa w dotyku. Dlaczego? Skórę się dwoi, czyli dzieli na dwie warstwy. Zarówno wierzchnia, często z naturalnym rysunkiem, włosiem, czy umaszczeniem zwierzęcia jest inaczej garbowana niż spodnia warstwa, na którą nakłada się więcej chemii w zależności od pożądanego efektu. Chińczycy potrafią dwoić skórę na cztery warstwy. To, co sprzedają jako naturalną skórę, to wciąż skóra z ogromną ilością chemii, albo raczej amalgamat skóry i plastiku. Zauważyliście jak toksycznie pachną chińskie skóry? W garbarstwie nie ma drogi na skróty, wyprawienie skóry zajmuje minimum 4 tygodnie. Jestem pewna, że Chińczycy znajdują sposób, aby ją wyprawić w tydzień.

Kiedy sprzedawałam torby w Chinach, moi klienci doceniali jakość włoskich skór, których używam do produkcji akcesoriów. Zdarzało się, że dotykali, wąchali a nawet smakowali moje torebki. Michael Kors, podobnie jak wiele innych marek, które szyją w Chinach, importuje do produkcji włoską skórę do Chin przez Hong Kong (aby uniknąć płacenia cła). Ja prawdę mówiąc też od razu rozpoznam skórę wyprawioną w Azji, określając precyzyjnie, czy została zrobiona w Chinach, Tajlandii, czy Indiach. Skóra naturalna jest produktem luksusowym, za który trzeba zapłacić, szczególnie jeśli pochodzi ze sprawdzonego źródła i nie została wyprawiona przy użyciu toksycznych chemikaliów. Jest jeszcze jedna zasada, z której korzystam w moim niszowym brandzie. Firmy odbierają z garbarni tylko tyle skóry, ile zamówią, czyli przykładowo 300 stóp kwadratowych. Skóra to nie belka materiału, nie da się w produkcji wymierzyć co do metra. Zazwyczaj więc produkuje się jej więcej niż wynosi zamówienie, co oznacza, że zostają nadwyżki produkcyjne, które trafiają do drugiego obiegu. Ja właśnie korzystam z takich nadwyżek. To limitowane, niepowtarzalne, stockowe skóry najlepszej jakości, których cena w regularnym zamówieniu jest poza moim zasięgiem. Zdarzyło mi się robić torebki ze skór z metką Salvatore Ferragamo, Isabel Marant, YSL, czy Furla.

Obrońców praw zwierząt zapewniam, że nie przeoczyłam istotnego faktu, że skóra jest materiałem pochodzenia zwierzęcego. Podziwiam i popieram osoby, które przeszły na pełen weganizm. Taka świadomość determinuje wybory nie tylko związane z codzienną dietą, ale też m.in. świadome kupowanie akcesoriów wykonanych z certyfikowanych wegańskich materiałów, recyklingowanych tworzyw, czy ekologicznych naturalnych tkanin (i możliwość zapłacenia więcej za takie wybory). O ile płócienna torba wykonana z certyfikowanej organicznej bawełny może być alternatywą dla skóry, plastikowe buty, czy pasek zdecydowanie nie. Pamiętajmy, że mając wybór pomiędzy PVC a skórą, to właśnie skóra naturalna jest zdecydowanie bardziej eko. Mam nadzieję, że rozumiecie dlaczego. Ikoną weganizmu i zrównoważonej mody bazującej na ekologicznych materiałach pochodzenia roślinnego, jest Stella Mccartney. 

Osobiście jestem wegetarianką i też kocham zwierzęta, zaadoptowałam ostatnio dwa koty i jestem przeciwna futrom oraz testowaniu kosmetyków na zwierzętach. Wciąż poszukuję alternatyw dla skóry i nawet mam coś na oku. Gdybym tylko znalazła tak wdzięczny, piękny, szlachetny i wytrzymały materiał pochodzenia nie-zwierzęcego do produkcji akcesoriów, bez sentymentów porzuciłabym skórę. Czuję, że zmierzamy w kierunku stworzenia rozwiązań pochodzenia roślinnego dla wszystkich branż.

Gratuluję tym, którzy doczytali do końca. Może zmieni to wypaczone przez fałszywe slogany postrzeganie skóry.  W dzisiejszych czasach niewiedza jest naszym osobistym wyborem.

 

Zdjęcie pochodzi z kolekcji dyplomowej Laury Skowron SOBÓTKA